Dnia 14.03.2015r. w Ganndal (Stavanger) odbyło się spotkanie dla Polonii z instytucja Barnevernet. Spotkanie to zostało zainicjowane przez Towarzystwo Polsko-Norweskie w celach informacyjnych; tzn. żeby Polacy zapoznali się z zasadami instytucji,która działa w kierunku dobra dziecka na terenie całej Norwegii. Na tym spotkaniu byłam obecna i pragnę podzielić się z Państwem swoimi wrażeniami oraz jak przebiegało to spotkanie.
W pierwszym zdaniu pragnę powiedzieć , ze po sobotnim spotkaniu z ta instytucja mam wielki niedosyt i jestem zawiedziona odpowiedziami ze strony Barnevernet. Kaja,która prowadzi portal MISS Mama Info Sandnes Stavanger bardzo szczegółowo i skrupulatnie streściła te spotkanie,praktycznie słowo w słowo;co i jak było oraz co było wypowiedziane przez przedstawicieli z Barnevernet.Zapraszam wiec do zapoznania się z tym sprawozdaniem,gdyż sama lepiej bym tego nie zrobiła.
Instytucja Barnevernet fajnie i pięknie formułowała odpowiedzi na temat swej działalności,ale według mnie te zdania były powierzchowne i nie dotykały głębi tematu czy pytań... Na spotkanie to przybyło wielu naszych rodaków. Wśród tej grupy były osoby,które bardzo zostały skrzywdzone przez te instytucje;tzn. którym odebrano co najcenniejsze może być w życiu człowieka...i tu mowa o Dziecku czy Dzieciach...:( oraz osoby,które nic nie wiedziały o tej instytucji i chciały się więcej dowiedzieć w tym temacie.
Podczas tego spotkania było wiele emocji,które aż popadały w skrajności,ale osoba z Towarzystwa Polsko-Norweskiego czuwała,aby takie sytuacje nie wymknęły się spod kontroli.
Panie z Barnevernet powiedziały na wstępie, ze to spotkanie ma służyć temu,aby one lepiej nas poznały,tzn.nas Polaków i nasze zwyczaje itp.hmm...
Chyba to troszkę dziwne,gdyż jak one mogą nas poznawać-stojac przed nami i odpowiadając na nasze pytania? To znaczy,ze to my zapoznajemy się z nimi,a nie na odwrót...prawda? A może z moja logika jest coś nie tak? :) Ale ok.pierwsze mydlenie oczu mamy za sobą..
Następną kwestia jest sprawa ogólnej działalności tej instytucji. Pani, która prowadziła to spotkanie powtarzała nagminnie,ze działają-kiedy rodzic zrobi "to czy tamto" przeciwko swojemu dziecku.. Ja weszłam jej w słowo i zadałam pytanie-takiej treści:
- Ciągle mówicie,ze jak rodzic skrzywdzi dziecko,to podejmujecie interwencje;a co robicie,gdy ktoś inny skrzywdzi dziecko?
Odpowiedz BV:
-My się takimi sprawami nie zajmujemy i trzeba skargę kierować gdzie indziej.
Na przerwie Pani z Towarzystwa Polsko-Norweskiego podeszła do mnie i powiedziała , ze instytucja Barnevernet nie zajmuje się takimi sprawami.To ja zapytałam ja:- to kto w takim razie całkowicie dba i chroni interesy dziecka w Norwegii? Odpowiedz brzmiała- To jest dobre pytanie...
Z tej rozmowy wynika, ze instytucja Barnevernet działa tylko przeciwko rodzicom i chroni dzieci przed ich własnymi rodzicami. Nierozumiem i zostawiam to do Państwa oceny..
Następna kwestia,która mnie zszokowała,była taka,ze na ciężkie pytania,które miały trochę atakującą treść - zbywano pytającego- mowiac proszę-ze to później proszę,a to później nawet nie dochodziło do dialogu,gdyż zakończono serie pytań.
Podczas tego spotkania instytucja BV bardzo powierzchownie przedstawiała kwestie ogólne dotyczące zasad,jakimi się kierują. Na pytanie -jak zostać rodzina zastępczą- pani z BV bardzo się ożywiła i to była najbardziej długa,wyczerpująca i klarowna odpowiedz.
Z tej sytuacji wynika,ze najważniejszym celem i powodem istnienia tej instytucji jest stworzenie,wyszkolenie jak najwiekszej ilosciilość rodzin zastępczych,a co w parze z tym procederem idzie-trzeba także zagwarantować tym wyszkolonym rodzinom-odpowiednia ilość tzw"klientów"(brzydko mówiąc) to znaczy Dzieci....
Dodatkowym minusem tego spotkania-było losowanie anonimowych pytań;tzn.osoba losująca czytała karteczke i niektóre odkładała na bok-tłumacząc,ze to pozniej. Zostawiam to także bez komentarza...
Będąc uczestnikiem takiego spotkania pragnę bardzo pochwalić idee zorganizowania dla Polonii takiego punktu informacyjnego,ale proszę nie zapominać,ze jesteśmy Polakami i każdy uczestnik takiego spotkania ma swój rozum i nie wystarcza słodkie słówka,aby przyciszyć czy zagłuszyć niewygodne pytania które były kierowane do urzędników instytucji Barnevernet.
Dorota Korzeniecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz